Szczerze powiedziawszy Gerlach nie był wysoko na liście moich tatrzańskich zainteresowań. Myślałam raczej "najwyższy szczyt Tatr- pasowałoby odwiedzić", ale nie było to nic ponad to. Być może spowodowane to było małą jeszcze znajomością Tatr Słowackich, tym, że po drodze do „najwyższego” jest jeszcze wiele nieznanych mi szczytów, a także obostrzeniami dotyczącymi wejścia na Gerlach. Niektóre szczyty w Tatrach Słowackich (m.in Gerlach) są legalnie dostępne jedynie z przewodnikiem, wejście bez przewodnika jest dozwolone drogami zaliczanymi już do wspinaczkowych. I tutaj pojawiała się dla mnie bariera. Myślałam, że nie będę na siłach wejść trudniejszą drogą, a przejście klasycznej drogi, która kiedyś była ogólnodostępnym szlakiem turystycznym, z przewodnikiem, jakoś średnio mnie interesowało.
Sytuacja trochę się zmieniła po rozpoczęciu przeze mnie przygody ze wspinaniem i naturalnie po mojej kaukaskiej przygodzie. Pomyślałam, że warto byłoby odwiedzić Najwyższego w Tatrach :-)
Zdecydowałam się na pewnego rodzaju kompromis, a mianowicie wejście nieco trudniejszą drogą, niż klasyczna, ale z przewodnikiem. Podczas wejścia towarzyszył mi Tomasz Gąsienica Mikołajczyk, bardzo profesjonalny, przesympatyczny człowiek, międzynarodowy przewodnik i ratownik TOPR. Bardzo się cieszę, że trafiłam właśnie na niego. Wybór drogi padł na tzw Gerlachowską Próbę czyli Drogę Vlada Tatarki, lub jak mówią Słowacy- Gypsyho. Ta poprowadzona w 2001 roku droga upamiętnia słowackiego przewodnika, ratownika i narciarza górskiego, Vladimira Tatarkę. Tatarka był autorem wielu tras narciarskich w Tatrach. Zginął w 2001 roku podczas wspinaczki na zachodnim filarze Ganku.
Dzień rozpoczęliśmy o 4.30 i z Zakopanego wyruszyliśmy na Słowację. Po dojechaniu na miejsce przesiedliśmy się do samochodu terenowego, który zbierał przewodników z klientami i dowoził do tzw Śląskiego Domu w Dolinie Wielickiej. Koszt przejazdu w jedną stronę to 5 Euro (zdecydowanie polecam).
Droga na Gerlach rozpoczyna się przy Śląskim Domu i prowadzi przez Dolinę Wielicką, okrążając Wielicki Staw po prawej stronie (mając Śląski Dom po lewej stronie). Początkowo jest to dość łagodne podejście ścieżką, która odchodzi w stronę Wielickiej Próby (klasyczna droga prowadząca na szczyt, dawniej przebiegał tędy szlak turystyczny) i Staroleśnego Szczytu (Bradavica).
Aby dojść do Gerlachowskiej Próby odbiliśmy od ścieżki w lewo i skierowaliśmy się na, początkowo, kruchą i niewygodą drogę wśród luźnych kamieni i śliskich trawek. Kruchość stopniowo znikała, teren robił się coraz bardziej stromy, a podejście cięższe kondycyjnie. Po ostrym podejściu żlebem rozpoczynało się dopiero właściwe wejście Drogą Tatarki, zwaną też Gerlachowską Próbą lub Gypsyho.
Znajdowaliśmy się już pod ścianą, dlatego pierwszą czynnością było ubranie kasków. Chwila przerwy na kanapkę, wodę, założenie uprzęży i związanie się liną. Od tej pory poruszaliśmy się już z tzw asekuracją lotną.
Droga jest w kilku miejscach ubezpieczona łańcuchami oraz żelaznymi stopniami, konieczna natomiast jest asekuracja liną. Sam fragment Gerlachowskiej Próby jest dość wymagający i mogą przydać się podstawowe umiejętności wspinaczkowe. Miejscami jest pionowo, są kominki, zacięcia, lufiaste trawersy. I serio trzeba się nagimnastykować. Ale dla osoby obytej z trudnymi, eksponowanymi szlakami, sprawnej, przejście tej drogi nie powinno stanowić dużego problemu. Oczywiście moje minimalne doświadczenie wspinaczkowe bardzo mi pomogło, zdecydowanie sprawniej szło pokonywanie stromych ścian, szukanie dobrych chwytów i stopni.
Czy technicznie było ciężko?
Nie podam jednoznacznej odpowiedzi.
Jakiś czas temu pokonałam grań Rohaczy w Tatrach Słowackich, ale ta wycieczka, nawet z tym miniaturowym Koniem Rohackim nijak się miała do tego co zobaczyłam tutaj. Było sporo zadzierania nóżek do góry, było wspinanie- łatwe technicznie, po dobrych chwytach i stopniach, ale mimo wszystko wspinanie. Były trawersy, obchodzenie dużych głazów tuż nad przepaścią. Oczywiście tutaj nie było już żadnych sztucznych ułatwień, przez cały czas byłam asekurowana z liny. Dodatkowo właśnie sam widok przepaści po obu stronach grani może niejednego onieśmielić.
Droga granią w skali wspinaczkowej ma wycenę II (dla porównania szlak turystyczny na Kościelec to 0+)
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam szczyt! Choć tak serio, to od momentu, na grani zobaczy się szczyt do samego szczytu jest jeszcze kawałek i kilka całkiem "fajnych" miejsc po drodze. Szkoda, że nie mam żadnego zdjęcia z końcowego fragmentu, bo myślę, że jest dość spektakularne. Gran mocno się zwęża, a głazy oddzielone są sporymi wyrwami, co wymusza stawianie długich kroków. Ja z uwagi na krótkie nóżki pokonałam tych kilka głazów...na pupie :-D
I wreszcie dotarliśmy do szczytu! Pogoda była piękna, a widoki bajkowe. Najwyższy Tatrzański okazał się bardzo przyjazną i gościnną górą.
Wejście na szczyt zajęło mi ok. 3 h 20 min.
Po chwili odpoczynku i posileniu się rozpoczęliśmy zejście. Zazwyczaj na Gerlach wchodzi się tzw Wielicką Próbą, a schodzi Batyżowiecką. Ponieważ na szczycie było już sporo ekip, przewodnik zdecydował o zejściu „pod prąd” czyli Wielicką Próbą. Po prostu kto miał już wejść tą drogą, wszedł i nie stanowiliśmy przeszkody dla nikogo. Trasa zaczyna się stromym zejściem, ubezpieczonym łańcuchami, następnie wiedzie wśród skał, bardziej lub mniej stromymi fragmentami. Dalej przechodzi w długą, kruchą grzędę,obrywając się na koniec pionową ścianką Wielickiej Próby.
Fragment ten ubezpieczony jest drabinkami z klamer, żelazną poręczą i kotwami (być może po dawnych łańcuchach). Są też tzw "świńskie ogonki" do mocowania liny, bo oczywiście w dalszym ciągu byliśmy związani. Ten fragment drogi, nie powinien stanowić problemu dla nikogo, kto do szczytu dotarł drogą klasyczną, a tym bardziej, granią.
przepiękna pogoda i klimatyczne widoki na szczycie |
Sytuacja trochę się zmieniła po rozpoczęciu przeze mnie przygody ze wspinaniem i naturalnie po mojej kaukaskiej przygodzie. Pomyślałam, że warto byłoby odwiedzić Najwyższego w Tatrach :-)
Zdecydowałam się na pewnego rodzaju kompromis, a mianowicie wejście nieco trudniejszą drogą, niż klasyczna, ale z przewodnikiem. Podczas wejścia towarzyszył mi Tomasz Gąsienica Mikołajczyk, bardzo profesjonalny, przesympatyczny człowiek, międzynarodowy przewodnik i ratownik TOPR. Bardzo się cieszę, że trafiłam właśnie na niego. Wybór drogi padł na tzw Gerlachowską Próbę czyli Drogę Vlada Tatarki, lub jak mówią Słowacy- Gypsyho. Ta poprowadzona w 2001 roku droga upamiętnia słowackiego przewodnika, ratownika i narciarza górskiego, Vladimira Tatarkę. Tatarka był autorem wielu tras narciarskich w Tatrach. Zginął w 2001 roku podczas wspinaczki na zachodnim filarze Ganku.
tablica znajdująca się na początku Drogi Tatarki, źródło: https://8a.pl/8academy |
Na żółto zaznaczona Gerlachowska Próba, czarnymi gwiazdkami oznaczono fragment Drogi Martina,która stanowi grań łączącą Przełęcz Tetmajera ze szczytem żródło: http://www.sprievodca.ta3.szm.com |
Dzień rozpoczęliśmy o 4.30 i z Zakopanego wyruszyliśmy na Słowację. Po dojechaniu na miejsce przesiedliśmy się do samochodu terenowego, który zbierał przewodników z klientami i dowoził do tzw Śląskiego Domu w Dolinie Wielickiej. Koszt przejazdu w jedną stronę to 5 Euro (zdecydowanie polecam).
Droga na Gerlach rozpoczyna się przy Śląskim Domu i prowadzi przez Dolinę Wielicką, okrążając Wielicki Staw po prawej stronie (mając Śląski Dom po lewej stronie). Początkowo jest to dość łagodne podejście ścieżką, która odchodzi w stronę Wielickiej Próby (klasyczna droga prowadząca na szczyt, dawniej przebiegał tędy szlak turystyczny) i Staroleśnego Szczytu (Bradavica).
Widok z drogi powyżej Śląskiego Domu |
Aby dojść do Gerlachowskiej Próby odbiliśmy od ścieżki w lewo i skierowaliśmy się na, początkowo, kruchą i niewygodą drogę wśród luźnych kamieni i śliskich trawek. Kruchość stopniowo znikała, teren robił się coraz bardziej stromy, a podejście cięższe kondycyjnie. Po ostrym podejściu żlebem rozpoczynało się dopiero właściwe wejście Drogą Tatarki, zwaną też Gerlachowską Próbą lub Gypsyho.
Znajdowaliśmy się już pod ścianą, dlatego pierwszą czynnością było ubranie kasków. Chwila przerwy na kanapkę, wodę, założenie uprzęży i związanie się liną. Od tej pory poruszaliśmy się już z tzw asekuracją lotną.
widoki po podejściu źlebem z Doliny Wielickiej |
Droga jest w kilku miejscach ubezpieczona łańcuchami oraz żelaznymi stopniami, konieczna natomiast jest asekuracja liną. Sam fragment Gerlachowskiej Próby jest dość wymagający i mogą przydać się podstawowe umiejętności wspinaczkowe. Miejscami jest pionowo, są kominki, zacięcia, lufiaste trawersy. I serio trzeba się nagimnastykować. Ale dla osoby obytej z trudnymi, eksponowanymi szlakami, sprawnej, przejście tej drogi nie powinno stanowić dużego problemu. Oczywiście moje minimalne doświadczenie wspinaczkowe bardzo mi pomogło, zdecydowanie sprawniej szło pokonywanie stromych ścian, szukanie dobrych chwytów i stopni.
cień za mną obrazuje na co i o jakiej wysokości wchodzę :-) za mną widać grań, którą prowadzi Droga Martina |
Czy technicznie było ciężko?
Nie podam jednoznacznej odpowiedzi.
Jakiś czas temu pokonałam grań Rohaczy w Tatrach Słowackich, ale ta wycieczka, nawet z tym miniaturowym Koniem Rohackim nijak się miała do tego co zobaczyłam tutaj. Było sporo zadzierania nóżek do góry, było wspinanie- łatwe technicznie, po dobrych chwytach i stopniach, ale mimo wszystko wspinanie. Były trawersy, obchodzenie dużych głazów tuż nad przepaścią. Oczywiście tutaj nie było już żadnych sztucznych ułatwień, przez cały czas byłam asekurowana z liny. Dodatkowo właśnie sam widok przepaści po obu stronach grani może niejednego onieśmielić.
Droga granią w skali wspinaczkowej ma wycenę II (dla porównania szlak turystyczny na Kościelec to 0+)
na grani, po obu stronach przepaść |
na grani |
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam szczyt! Choć tak serio, to od momentu, na grani zobaczy się szczyt do samego szczytu jest jeszcze kawałek i kilka całkiem "fajnych" miejsc po drodze. Szkoda, że nie mam żadnego zdjęcia z końcowego fragmentu, bo myślę, że jest dość spektakularne. Gran mocno się zwęża, a głazy oddzielone są sporymi wyrwami, co wymusza stawianie długich kroków. Ja z uwagi na krótkie nóżki pokonałam tych kilka głazów...na pupie :-D
I wreszcie dotarliśmy do szczytu! Pogoda była piękna, a widoki bajkowe. Najwyższy Tatrzański okazał się bardzo przyjazną i gościnną górą.
Wejście na szczyt zajęło mi ok. 3 h 20 min.
Po chwili odpoczynku i posileniu się rozpoczęliśmy zejście. Zazwyczaj na Gerlach wchodzi się tzw Wielicką Próbą, a schodzi Batyżowiecką. Ponieważ na szczycie było już sporo ekip, przewodnik zdecydował o zejściu „pod prąd” czyli Wielicką Próbą. Po prostu kto miał już wejść tą drogą, wszedł i nie stanowiliśmy przeszkody dla nikogo. Trasa zaczyna się stromym zejściem, ubezpieczonym łańcuchami, następnie wiedzie wśród skał, bardziej lub mniej stromymi fragmentami. Dalej przechodzi w długą, kruchą grzędę,obrywając się na koniec pionową ścianką Wielickiej Próby.
Zejście tzw. Wielicką Próbą. W tym miejscu stoję na stopniach drabinki z klamer, lewą ręką trzymam się kotwy (dawniej był to szlak turystyczny). Za plecami niezła lufa :-) |
Fragment ten ubezpieczony jest drabinkami z klamer, żelazną poręczą i kotwami (być może po dawnych łańcuchach). Są też tzw "świńskie ogonki" do mocowania liny, bo oczywiście w dalszym ciągu byliśmy związani. Ten fragment drogi, nie powinien stanowić problemu dla nikogo, kto do szczytu dotarł drogą klasyczną, a tym bardziej, granią.
Serdecznie pozdrawiam
Karolina
i jeszcze taka modelka na koniec :-) |
Prześlij komentarz